poniedziałek, 19 marca 2012

ROZDZIAŁ 4


Siedzieliśmy w salonie i odpoczywaliśmy - jak każdego, niedzielnego wieczoru. Loczek leżał na kanapie i w skupieniu szukał jakiegoś ciekawego programu, który zająłby mu czas do kolacji, na której mieli pojawić się moi starzy znajomi z mojego dawnego zespołu, w którym poznałem Hazzę. Trzy lata temu wyjechali do Ameryki, aby zrobić karierę jako zespół. Ja i mój współlokator zostaliśmy w Anglii, odeszliśmy z grupy i zajeliśmy się nauką, na którą i tak nie mieliśmy czasu. Byłem ciekawy, jak Liam, Zayn i Niall teraz wyglądają. Zapamiętałem ich jako bystrych, inteligentnych i przyjaźnie nastawionych do życia. Ciekawe, czy woda sodowa uderzyła im do głowy, czy też nie. Na kolacji miała się też pojawić Rose - dziewczyna Zayn'a. Nigdy jej nie widziałem, ale podobno była zaskakująco ładna.

- Louis? - usłyszałem głos przyjaciela, podniosłem wzrok znad książki i zdjąłem z nosa nowe okulary do czytania. Hazza zagryzł dolną wargę i zalał się rumieńcem.
- Tak? - zapytałem i przeczesałem włosy ręką, poczym wstałem z fotela i usiadłem na kanapie, tuż obok kędzierzawego chłopaka.
- Myślisz, że ja... Że my... - jego głos zaczął drżeć. Brzmiał tak, gdyby się czegoś bał. - Pasujemy do siebie?

Otworzyłem usta i wydobyłem z siebie tylko krótkie "yyy". Ja i on? Niby coś do niego czułem, ale powtarzałem sobie, że to tylko niewinna miłość do mojego małego "braciszka". W mojej głowie ukazał się obraz mnie i Harry'ego trzymających się za rękę i paradujących przez ulicę. Szybko wyrzuciłem tą myśl z mojej wyobraźni. Tak wspaniały, młody mężczyzna powienien mieć wesołą, pełną życia kobietę, a nie starszego od siebie mężczyznę. Ale co miałem odpowiedzieć mu w takiej sytuacji?

- Widziałeś kiedyś dziewczynę?  A widziałeś kiedyś na ulicy chłopaka z dziewczyną? - osiemnastolatek przytaknął. - Nie uważasz, że fajnie byłoby być na miejscu tego chłopaka? No wiesz, uważam, że pasowałbyś do takiej szczupłej, radosnej brunetki...
- Przestań - przerwał. - Nie wiem już co mam myśleć...
- To znaczy? Chyba cię nie rozumiem - sięgnąłem po babeczkę leżącą na stoliku i ugryzłem kawałek. Chwilę później Loczek uczynił to samo i z pełną buzią mówił coś pod nosem. Uznałem, że skończyliśmy rozmawiać na ten temat. Skończyłem jeść do końca moje wypieki i wstałem wytrzepując jednocześnie koc z okruchów.

Szybko wyciągnęłem z piekarnika dużego, pachnącego kurczaka, przełozyłem go na talerz, ozdobiłem i postawiłem na śweżo nakrytym stole. Wszystko było perfekcyjne. Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Tak, to byli ONI. Weszli do środka i przywitali nas serdecznym uściskiem. Zayn przedstawił nas jego dziewczynie i objął ją w talii. Goście rozebrali się z kurtek, czapek, szalików i poprowadzeni przez Harry'ego dotarli do kuchni. Począkowo było cicho, bardzo cicho, ale po pewnym czasie Niall postanowił opowiedzieć nam o dwojgu zakochanych, którzy siedzieli tuż obok niego. Mówił o ich wspólnych zainteresowaniach, wypadach za miasto. Kąem oka spojrzałem na Hazzę. Wiercił się na krześle i zakręcał na palce swoje loki. Widziałem, że się męczy. Nie interesowały go opowieści blondyna. Jego mina mówiła "wolałbym oglądać reklamy niż siedzieć w takim towarzystwie". W końcu nie wytrzymał i stwierdził, że musi udać się do toalety. W rzeczywistości poszedł do swojego pokoju - nie skręcił w ten korytarzyk co trzeba, łazienka była zupełnie w drugą stronę. A Nialler gadał i gadał i gadał...

~~~

Opisy nieskładne, wiem. Ale jest, najważniejsze, że jest ten rozdział 4. Wprowadziłam zespół. Ach, kochani, pamiętajcie, że to nie jest opowiadanie o One Direction - tutaj nikt nie jest sławny. Zayn, Niall i Liam podczas pobytu w Ameryce nie osiągnęli sukcesów. Wiele osób pyta dlaczego piszę o Hazzie i Lou w sposób gdyby byli gejami - podobno nawet jeśli jestem ich fanką to nie powinnam tak pisać. Ludzie, bez przesady. To tylko opowiadanie. Widać jaka Polska jest tolerancyjna... Co z tego że są gejami/biseksualni? Jeśli wam to przeszkadza to proszę, nie czytajcie tego. Jeśli ci się nie podoba mój pomysł na tą historie, po prostu zostaw to wszystko w spokoju. Dzięki. 

Nie wiem kiedy będzie piąty rozdział. Ale będzie w nim mowa o Charlie! Więc bądźcie uważni. Hm... Dzięki, że czytacie, komentujecie, zapisujecie się do powiadomień. To dla mnie bardzo ważne, bardzo zależy mi na tym, żeby wszystko wam się podobało. Robię wszystko co w mojej mocy, żeby opowiadanie było jak najciekawsze. Może czasami mi to nie wychodzi, ale staram się! 

Jeszcze raz dzięki za czytanie. Podobało się? Czekajcie cierpliwie na nową notkę. Buzi-buzi! xx

Majka,
@MajaMichalska

środa, 14 marca 2012

ROZDZIAŁ 3


Trzymając ciągle w ręku pilota rzuciłem się na łóżko i zacząłem płakać jak dziecko, gdy ktoś przebija igłą jego ukochany balonik. Tak właśnie było ze mną. Ostatki mojej nadziei po prostu pękły wraz z wyjściem Harry'ego. Zachowałem się jak skończony idiota, debil, kretyn i dobrze o tym wiedziałem. Co mnie wtedy opętało? Wiedziałem, że popełniłem błąd i nie umiałem go naprawić. Wszystko stanęło na głowie: mój przyjaciel dosłownie uciekł, a dziewczyna, która tak zawróciła mi w głowie po prostu zniknęła bez śladu. Mówili coś o niej w telewizji, ale oczywiście nie zdążyłem tego obejrzeć. Jeszcze niedawno byłem szczęściarzem, wszystko mi się udawało, wszystko było najlepsze jakie mogłoby być. A później? Zaczął się okres pustki i smutku, pech prześladywał mnie na każdym kroku. Wszystko co zrobiłem było niewłaściwe, niestosowne, niekulturalne. Zachowywałem się inaczej... Byłem całkowicie innym człowiekiem. Płakałem, płakałem, płakałem. Łzy spływały po moich policzkach, w głowie siedziały mi tysiące myśli. Jak to naprawić? Co zrobić w takiej sytuacji? Skupić się na Harry'm czy poszukiwaniach Charlie? Moje przemyślenia przerwał dźwięk SMS'a. Przetarłem oczy dłonią i sięgnęłem po telefon leżący na szafce nocnej. To Hazza - napisał do mnie wiadomość.

"Lou, porozmawiamy? Tym razem nie krzycz, nie zniosę tego. Będę w domu po 15. Wtedy zdecydujemy, co będzie dalej."

Otarłem łzy, spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę trzynastą. Zostało jeszcze trochę czasu, ale ja od razu pobiegłem do salonu, usiadłem przy stole i czekałem. W między czasie próbowałem dodzwonić się do niego, ale nie odbierał. Siedziałem więc i wgapiałem się w wskazówki zegara. Czułem, jakby miały wieki. W końcu usłyszałem dźwięk czyichś kroków - to był ON. Moje serce biło coraz mocniej, bałem się, że podczas tej rozmowy usłyszę coś, czego niechciałbym usłyszeć. Do pomieszczenia wszedł lokowaty chłopak iskrzyżował ręce, spojrzał na mnie i pokręcił pogarliwie głową, poczym zrobił kilka kroków i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

- Więc... Witaj, Louis - powiedział Harry i zagryzł dolną wargę. - Uspokoiłeś się już trochę? Nie chcę powtórki ze wczoraj.
- Ja... Przepraszam... - z trudem wydusiłem z siebie te kilka słów i zalałem się łzami. Widząc to, chłopak chwycił mnie za rękę i polożył ją na swojej lewej piersi.
- Ciii... Słyszysz? Słyszysz jak bije moje serce? - zapytał. Przytaknąłem i wziąłem głęboki wdech. - Bo wiesz, to serce bije tylko po to, by być przy tobie. Nie mogę o tobie zapomnieć, nie mogę żyć bez ciebie, człowieku. Jesteś dla mnie ważny, bez ciebie nic nie ma sensu. I chociaż ostatnimi czasy dość często mnie ranisz, to ja za każdym razem ci wybaczam. Słyszysz, wybaczam. Zapomnijmy o całym zajściu. Zapomnij o Charlie. Ona nie żyje, Louis. Zginęła, znaleziono jej ciało Tamizie. Ale pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Jeśli nie ciałem, to duchem. Proszę... Zapomnijmy.

Zapadła cisza. Osiemnastolatek puścił mą dłoń, wstał. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Poczułem się bezpiecznie. Zapomnieć. Tak. "Ona nie żyje, Louis" - ciągle powtarzałem sobie w myślach te słowa. Hazza uśmiechnął się do mnie szeroko i widząc moje zagubione spojrzenie zaśmiał się. Poczułem się jak dawniej. Z jedną tylko różnicą: zyskałem brata, który okazał się największym skarbem.

~~~

Nowy, krótki, trzeci rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Taki mały element z Larrym, ale mogę wam powiedzieć, że w rzeczywistości nie wszystko będzie takie radosne. Być może niedługo pojawi się reszta zespołu. Jeszcze to przemyślę. A tymczasem życzę wszystkim Directionerom wszystkiego naj, bo dziś jest nasze święto, prawda? Spełnienia marzeń, ślubu z Lou, Hazzą, Niallem, Liamem, Zaynem. Wszystkiego czego sobie zapragniecie! Jeśli chcecie możecie zamawiać powiadomienie na Twitterze. 

Dzięki za przeczytanie, mam nadzieję, że się podobało. Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału, który pojawi się niebawem. Kiss, kiss, kiss! xx

Majka,
@MajaMichalska

poniedziałek, 12 marca 2012

ROZDZIAŁ 2


Siedziałem przy stole z filiżanką czarnej kawy i rozmyślałem nad ostatnimi miesiącami mojego życia. Co ta dziewczyna ze mną zrobiła? Nie miałem ochoty na cokolwiek, zazwyczaj spędzałem czas na patrzeniu przez okno na pste ulice i domy sąsiadów. Przestałem jeść marchewki, które dawały mi solidnego kopa, a piłem kawę, której dotychczas nienawidziłem. Od czasu do czasu Harry wyciągał mnie na spacer po parku, ale nie dawało mi to żadnej przyjemności ani ulgi w tym specyficznym bólu serca spowodowanego niewiedzą co stało się z Charlie, której podobno nikt nie widział od mojego pobytu w Star Coffee. Chciałbym zobaczyć ją jeszcze raz, chciałby spojrzeć w jej pełne blasku oczy i zarumienić się jak w tamten wieczór. A Hazza? Powoli o nim zapominałem, nie spędzałem z nim tak dużo czasu jak kiedyś, mało rozmawialiśmy. Och, te nieszczęsne spacery, na które mnie zabierał były pełne ciszy. Nie czułem się z tym dobrze, ale sam nie wiedziałem o czym mógłbym z nim porozmawiać. Chciałbym żeby to wszystko się nie zdarzyło, gdybym mógł cofnąć czas nie dałbym się namówić na wejście do tej knajpy. A może lepiej byłoby w ogóle nie dać się namówić na ten spacer w deszczu? Wszystko potoczyłoby się inaczej: ja byłbym szczęśliwszy, a Harry mniej zaniedbywanywany przeze mnie. Szczerze? Okropnie się wstydziłem, że przez jedno głupie spotkanie z dziewczyną, której w ogóle nie znałem tak okropnie się zmieniłem. Wstydziłem się tego, że Mały Książe musiał na mnie patrzeć. On napawdę się mną przejmował i chciał, abym w końcu zapomniał o Charlie, chciał bym był taki jak kiedyś, ale to nie było takie proste... Nie tak łatwo było zapomnieć o tych smętnych oczach. Zastanawiało mnie jedno: co się z nią stało? Gdzie przepadła? Z kim i dlaczego? Nie rozumiałem komplitnie nic z tego zaginięcia. Może powinienem coś zrobić? Może powinienem ruszyć swój tyłek z fotela i poszukać wyjaśnienia tej całej zagadki? Możliwe, że wedy uzyskałbym swój duchowy spokój - chciałem tylko wiedzieć co tak naprawdę się zdarzyło. Obawiałem się jednak, że Harry mnie wyśmieje. Może to głupie, ale liczyłem się z jego zdaniem bardziej, niż z własnym sercem. Właściwie... To on jest moim sercem, które bije w mojej piersi. Tak bardzo chciałem zmienić tą sytuację, tylko nie wiedziałem jak, nie wiedziałem jak mam się do tego zabrać. Czy powiedzieć o tym mojemu współlokatorowi? Czy zaakceptuje to, że chcę ruszyć w szaleńcze poszukiwania Charlie? To było ryzykowne, ale nie miałem nic do stracenia. Oprócz niego, MOJEGO najdroszego przyjaciela. Przyjaciel... Czy aby na pewno?Czy przyjaciele czują do siebie tak wiele? Przynajmniej ja wiedziałem, że czuję do niego coś więcej, ale nie potrafiłem się do tego przyznać. Z resztą to pewnie spowodowałoby, że zacząłby mnie unikać, ale to jeszcze bardziej pogorszyłoby mój stan psychiczny. Czułem, że jeszcze sporo czasu będę męczył się z tym problemem, jeśli szybko nie znajdę jakiegoś odpowiedniego rozwiązania do tej sytuacji. Lecz co teraz? Kogo mam wybrać? Dziewczynę czy chłopaka? Osobę, krórej w ogóle nie znałem, czy człowieka, z ktorym znam się od dawna? Podniosłem filiżankę, aby wypić z niej ostatni łyk. Już podnosiłem ją do ust, gdy z szalonego, filozoficznego transu wybudził mnie głośny krzyk Harry'ego, co spowodowało, że wylałem na siebie zawartość czarki z uszkiem i przemoczyłem spodnie.

- Louis, szybko! Zostaw tą kawę i biegnij przed telewizor! Pokazują tą kelnerkę! - krzyczał chłopak. Słyszącte słowa wypuściłem z ręki filiżankę, która rozbiła się, podczas spotkania z podłogą. Odsunęłem szybko krzesło i pobiegłem pędęm do sąsiedniego pokoju, w którym czekał na mnie mój współlokator, ściskający mocno w dłoni pilot od "grającego pudła". - Boo Bear, ja...
- Zamknij się - odpowiedziałem.
- Ale Lou...
- Powiedziałem, żebyś się zamknął?! Nie widzisz, że oglądam?! Daj mi w końcu spokój i wynoś się stąd! - wrzasnąłem opętany myślami o Charlie i wiadomościach, w których o niej mówili. Kątem oka zauważylem, że po policzku Hazzy spływa duża łza, którą wytarł rękawem swojego zielonego swetra. Chłopak podnióśł się z fotela i wybiegł z pomieszczenia kierując się w stronę drzwi. W tamtej chwili byłem skoncentrowany tylko na telewizorze - nie docierało do mnie, że kogoś zraniłem. Ale... Pogodynka na ekranie? Co? Gdzie podziały się newsy o tej dziewczynie? Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że program już się skończył. - Boże, durniu, coś ty najlepszego zrobił... - powiedziałem do siebie, chowając głowę w dłonie.

~~~

No nareszcie, po trzech (?) dniach napisałam drugi rozdział. Ostatnio zauważyłam, że moje notki są trochę krótkie, no ale cóż. Jakby co, to zwalę winę na naukę. Kilka dni temu załam pytanie, czy chcielibyście aby Hazza i Lou byli razem. No więc już wyjaśniam. Jak na razie Louis jest pomiędzy tym, a tym. Niby czuje coś do Harry'ego, ale boi się przyznać. To będzie się ciągnęło jeszcze przez jakiś czas. I nie obiecuję, że powstanie tu Larry, bo to wszystko przeczytacie w późniejszych rozdziałach, ale mogę dodać, że w trzecim rozdziale możecie spodziewać się rozmowy tych dwóch chłopców. Mam nadzieję, że dzisiejsza notka wam się podobała. Zapraszajcie znajomych na tego bloga, rozkręcam się! Pamiętajcie, że możecie prosić o powiadamianie na Twitterze. 

Dziękuję wszystkim czytelnikom. Zaglądajcie tu częściej i komentujcie jeżeli się wam podoba. Do napisania, buziole! xx  

Majka,
@MajaMichalska

czwartek, 8 marca 2012

ROZDZIAŁ 1

Drogi Pamiętniku!

Szliśmy razem z Harry'm przez most Westministerski. Deszcz padał jak z cebra, a my bez niczego pod czym można byłoby się schować, kroczyliśmy dzielnie i śmialiśmy się w niebo głosy. Pasażerowie i kierowcy samochodów przejeżdżających obok, spoglądali na nas jak na wariatów, ale nam to nie przeszkadzało. Oboje byliśmy w swoim żywiole. Za to właśnie kocham Harry'ego: zawsze potrafi mnie rozweselić, przy nim staję się pewny siebie. Dzięki niemu nawet w deszczowy dzień mam w sercu słońce. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten spacer mógł zadecydować o naszym zdrowiu, my dalej szliśmy przed siebie śmiejąc się, pogwizdując, rozmawiając. Czułem się wspaniale. Po raz pierwszy od długiego czasu miałem okazję spędzić tak przyjemne chwile w deszczu, a co najważniejsze: byłem z NIM - najważniejszym mężczyzną w moim życiu.

***
Otworzyłem drzwi, przeczesałem ręką włosy i wytarłem mokre buty w wycieraczkę, która leżała przy wejściu. Skierowałem wzrok na mojego towarzysza, który właśnie usiadł na bujanym fotelu tuż obok kominka i kołysał się to w przód, to w tył wykrzywiając przy tym buzię na wszelkie możliwe sposoby. W pewnym momencie wystawił język na wierzch i starał się jak najmocniej się rozhuśtać. Nie mogąc już wytrzymać wybuchłem głośnym śmiechem.

- To gdzie siadamy? - zapytałem, przerywając zabawę chłopakowi i rozglądając się się po pomieszczeniu.  
- Może tutaj? - Hazza wskazał palcem dwa krzesła stojące przy barze.

Wprost nie mogłem się oprzeć temu chłopakowi. Jego oczy tak pięknie błyszczą, a gdy się uśmiecha, moje serce zaczyna mocniej bić. Och tak, to Harry - MÓJ Harry. Usiadłem więc na wskazanym przez niego miejscu i zerknąłem na kartkę przyczepioną szpilką do tablicy korkowej. Było to coś w rodzaju menu. Przeleciałem wzrokiem wszystkie nazwy napoi wraz z cenami, gdyż nie byłem pewien, czy aby na pewno starczy mi pieniędzy aby zapłacić za mnie i Loczka.

- Witam w Star Coffee, co podać? - zapytała młodziutka kelnerka - na oko, mniej więcej w wieku mojego Małego Księcia. Odchrząknąłem, poczułem, że nagle zasycha mi w gardle. Próbowałem powiedzieć "dwa razy gorącą czekoladę, proszę", ale nie zakończyło się to sukcesem. Siedziałem na krześle, wgapiony w dziewczynę stojącą za barem i obserwowałem każdy jej ruch.
- Halo, ziemia do Louisa! - zaśmiał się Harry i machnął ręką tuż przed moimi oczami. Zauważył jednak, że zupełnie nie kontaktuję... - No nic, ja zamówię. Poproszę gorącą czekoladę dla mnie i mojego cichego przyjaciela - rzekł wesoło. - Mam nadzieję, że ocknie się z tego snu na jawie, bo sam nie mam zamiaru tego wszystkiego wypić - ciągnął dalej, wygrzebując z portfela pieniądze do zapłaty.

Spojrzałem na firmową plakietkę dziewczyny z jej imieniem i nazwiskiem. Charlie. Charlie Brown. Wydawała mi się niezwykle znajoma... Miałem wrażenie, że gdzieś ją już widziałem, lecz nie mogłem przypomnieć sobie gdzie. Ta panienka miała w sobie coś innego, przyprawiającego o dreszcze. I choć uśmiechała się łagodnie i wesoło, jej oczy przepełnione były smutkiem i cierpieniem. Czułem, że coś jest nie tak. Od myślenia oderwał mnie zapach gorącego napoju, który już stał przede mną. Wziąłem kubek do ręki i upiłem z niego duży łyk. Straciłem nastrój do żartów i rozmowy. Harry próbował mnie zagadywać, ale to nie dawało rezultatów - wciąż myślałam tylko o Charlie. Gdy z naszych napojów już nic nie zostało, a na dworze zaczęło się lekko przejaśniać, zostawiliśmy naczynia wraz z zapłatą za zamówienie na blacie i wyszliśmy z knajpki.Czułem, że to spotkanie wiele zmieni.

Louis.

~ ~ ~

Tym razem czuję, że rozdział jest do bani. Chyba przynudzam, nie? Hm, ale to chyba dlatego, że nie chcę, aby akcja toczyła się zbyt szybko. Wyjaśniłam kim jest Charlie, więc mam nadzieję, że to pytanie się już nie pojawi. W następnym rozdziale opiszę na pewno rozmowę między Lou a Harry'm oraz... Niespodziankę! Jeśli chcecie być na bieżąco, mogę was powiadamiać o nowych rozdziałach na Twitterze. Mam jeszcze pytanie: Chcielibyście, abym doprowadziła KIEDYŚ do związku pomiędzy Hazzą, a Louisem? 

+ Dziewczyny, wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i aby nigdy nie zabrakło wam marchewek! Mam nadzieję, że wszystkie spotkamy się na koncercie 1D w Polsce i pokażemy, że Polish Directioners wymiatają! 

Dziękuję wszystkim za przeczytanie, dajecie mi dużą motywację do pisania, na prawdę! Zachęcam do komentowania i od razu zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów. Kiss! xx

Majka,
@MajaMichalska

środa, 7 marca 2012

PROLOG

Od dobrej godziny obserwowałem duże, spływające po moim oknie krople deszczu. Miałem już szczerze dość tej okropnej ulewy, która od tygodnia z małymi przerwami męczyła Anglię i nie dała mi możliwości na normalne funkcjonowanie: wieczorem nie mogłem zasnąć, a rano nie mogłem wstać z łóżka, co kończyło się zwykle wypijanymi przeze mnie hektolitrami kawy. Gdy tylko słyszałem dźwięk uderzających o szyby kropel deszczu od razu traciłem chęci do czegokolwiek. Nawet marchewki nie były w stanie mnie budzić do życia. Harry także próbował mnie jakoś rozerwać - raz nawet przebrał się za Rycerza i udawał, że musi uratować smutną księżniczkę - to znaczy mnie - z ogromnej wieży. Niestety wysiłki mojego królewicza szły na marne. Ja zwalałem winę na pogodę, ale Hazza wiedział co kryje się za moim przygnębieniem i na pewno nie był to deszcz.

- Lou, pamiętaj, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć... - zapewniał.
- Tak, tak... Mówisz jak moja mama.
- Ale naprawdę, spójrz na mnie - chwycił mnie za ramię i lekko mną potrząsnął.
- Mówię prawdę, nic mi nie jest. Wiesz, że nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu - wskazałem ręką okno, które znajdowało się za plecami Harry'ego.
- W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego niż porwanie cię na spacer! - powiedział i podskoczył radośnie. - No już, ubieraj się!

Dobrze, że miałem przynajmniej jego. Mieszkanie z tym wesołym człowieczkiem to najlepsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu. To on dawał mi siły do życia, dzięki niemu wiedziałem, że żyję. Przyzwyczaiłem się również do jego ciągłej nagości. Ja jadłem marchewki, on tańcował nago przed telewizorem. Przyznam szczerze, że gdy tak na niego patrzę, widzę małego szczeniaka, który cały czas się bawi i nie ma czasu na smutki, a jego serduszko wypełnia radość i młodzieńcza energia. Wprawdzie różnica wieku miedzy nami to tylko 3 lata, ale podczas tej okropnej jesieni czułem się jak czterdziestolatek w szlafroku, z pilotem od telewizora w ręce i wołający o piwo. Czułem się stary. Brakowało mi tej pozytywnej energii, którą zarażałem znajomych... Nie byłem już tą samą osobą co kiedyś, a to wszystko przez jedno, jedyne spotkanie z Charlie.

~~~

No i jest. Zrobiłam to: napisałam prolog. Wiem, że nie jest idealny, ale no cóż, nic nie jest perfekcyjne, prawda? Jeśli tylko macie jakieś propozycje, uwagi, jeżeli zauważyłeś gdzieś błędy, to proszę o informację w komentarzu, bo to dla mnie okropnie ważne, a poza tym lubię znać opinię czytelników. Dzięki waszym uwagą moje opowiadanie będzie coraz lepsze! Następny rozdział pojawi się - mam nadzieję - niedługo. Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach - pisz. Powiadamiam na GG, Twitterze, mailem, więc jak to woli, ale wolałabym raczej Twittera, bo tak jest mi najwygodniej. 

Dzięki wielkie za przeczytanie i od razu zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów. Buziaki! xx 

Majka,
@MajaMichalska