sobota, 14 lipca 2012

EPILOG

12 lat później...

"Teraz przynajmniej miałem pewność, że przeze mnie nic nikomu się nie stanie. Będziemy razem, na wieki..." - wystukałem ostatnie zdanie najnowszego opowiadania, które miałem wysłać do "Dziennika", miejscowej gazety i przeciągnąłem się. Pisałem tą historie przez kilka dni praktycznie bez żadnej przerwy, byłem totalnie wykończony. Oczy same mi się zamykały, ale nie mogłem jeszcze zasnąć. Czekał mnie wieczór z Eleanor, była 10 rocznica naszego ślubu. Usłyszałem cichy śmiech zza drzwi. Uśmiechnąłem się i rzuciłem "Proszę wejść". Dzieciaki uwielbiały kiedy tak do nich mówiłem - sądziły, że myślę, że na ich miejscu stoi jakiś ważny gość. Tak, to faktycznie sprawiało im radość. Drzwi otworzyły się i do mojej pracowni wszedł Tom i Lily. Trzymali w rękach swoje książki, które chcieli pokazać dziadkowi, który miał się nimi zająć tamtego wieczora.

- Ach, więc to wy! Myślałem, że to jakiś biznesmen lub wydawca... - pokręciłem głową udając rozczarowanie. Tom zaśmiał się głośno.
- To tylko my. Przynieśliśmy książeczki dla dziadziusia. Poczyta nam, prawda? - Lily zamrugała kilkakrotnie. Och, moja mała, słodka córeczka...
- O to już musisz zapytać jego samego. No to co, idziemy? Zrobimy dziadkowi niespodziankę i przygotujemy dla niego ciasteczkową ucztę, co wy na to? - w odpowiedzi usłyszałem radosny okrzyk. Wszyscy pobiegliśmy na dół by wyłożyć na talerze ciastka, które upiekła El i nalać mleka do szklanek.

Tom ma teraz 10 lat. Jest taki dzielny, odważny i wysportowany. Gra w piłkę nożną w szkolnej drużynie na pozycji napastnika. Ostatnio "Tygrysy" wygrały mecz. Jestem ogromnie dumny z syna. A Lily? To taka słodka, urocza, miła dziewczynka. Chodzi jeszcze do przedszkola, ale jak na pięciolatkę jest bardzo inteligentna. Ma to po mamie. Niestety żadne z nich nie ma uzdolnień muzycznych. A szkoda, mogliby mnie zastąpić na dużej scenie. Teraz gdy tak sobie myślę o przeszłości wiem, że dobrze zrobiłem odchodząc z One Direction, mogę prowadzić spokojne życie. A Harry? Harry siedzi w pace... Chyba trochę przesadziłem i zbyt go do siebie przywiązałem, nie chciał mi dać ułożyć sobie życia z kimś innym. Kocham go nadal, jak przyjaciela lub brata, ale nie mogę mu wybaczyć tego, że zamordował Charlie Brown po tym wszystkim co zrobiłem, aby ją poznać, aby z nią żyć. Muszę się z tym pogodzić. Znalazłem już kobietę mojego życia... Eleanor. Eleanor Tomlinson - jak to pięknie brzmi. Moja rodzina ją polubiła, a ja nie wyobrażam sobie bez niej życia. Oprócz bezgranicznej miłości wiążą nas też dzieciaki, które są dla nas tak bardzo ważne. Nie mam zamiaru wspominać Tomowi i Lily o Harry'm. Nie chcę, aby poznali moją przeszłość, a co gorsza JEGO. Może kiedyś, gdy już wyjdzie z więzienia, spotkam się z nim towarzysko, chciałbym pogadać z nim na spokojnie o tym wszystkim. Może odpowie mi w końcu co nim wtedy kierowało. Natomiast z Liamem, Zaynem i Niallem dalej utrzymuję kontakt. Kilka lat temu odbył się huczny ślub Niallera i Rose. Wybrała jednak Irlandczyka niż naszego Bad Boy'a. Zbyt dużo słów musiałbym zużyć aby opowiedzieć o tej miłosnej historii. 

- Otworzę - powiedziałem cicho słysząc dzwonek do drzwi. Tak, nie pomyliłem się.
- Dziadek! - dzieciaki rzuciły się w jego stronę i zaczęły od razu opowiadać mu o swoich książkach, które przygotowały na ten wieczór. Podszedłem bliżej.
- Dobry wieczór, tato - uścisnąłem go serdecznie. Po chwili zauważyłem, że El robi to samo.
- Ach, dobry - uśmiechnął się staruszek i skierował wzrok w stronę stołu i klasnął w ręce. - To dla mnie? Kto przygotował takie przyjęcie?
- To my, dziadku! - powiedziała Lily.
- Jak miło z waszej strony. No to co, siadamy, jemu i czytamy? - uśmiechnął się szeroko tata.

Razem z nim miejsce na kanapie zajęły też dzieciaki. Korzystając z wolnej chwili, ja i Eleanor przebraliśmy się, pożegnaliśmy się z dziećmi i wyszliśmy z domu. Ciągle widziałem w głowie scenę, gdy oświadczałem się tej cudownej kobiecie. "Czy wyjdziesz za mnie?"... To było piękne. Otworzyłem żonie drzwi od samochodu i zatrzasnąłem, gdy już weszła do środka. Obszedłem samochód tyłem i gdy już miałem wsiadać usłyszałem jakby trzask gałęzi. Skierowałem wzrok w kierunku drzew oblanych ciemnością. Stałem tak w bezruchu dłuższą chwilę. Nagle dostrzegłem postać, która zrobiła kilka kroków do przodu. Ściągnęła kaptur jednym ruchem i uniosła lekko głowę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Chyba miałem jakieś omamy. To był... Harry. Widziałem wyraźnie jego loki i błyszczące w ciemnościach kocie oczy. Na policzku miał świeżą ranę - na kształt lekko kanciastego serca. Pociął się nożem, który trzymał w dłoni. Stał w bezruchu i patrzył się na mnie swoimi ślepiami. Usłyszałem z samochodu tylko "Lou, chodź już". Otworzyłem drzwi i wsiadłem. Odpaliłem maszynę i odjechałem żegnając się spojrzeniem z Harrym. Ten wzrok... To serce na policzku... Ten widok już zawsze będzie mnie prześladował.

~ ~ ~

Tak, to już koniec. Koniec z tym opowiadaniem. Jak widzicie trochę przeniosłam się w czasie. Mam nadzieję, że efekt was zaskoczył. Dziękuję wam bardzo za czytanie, komentowanie, obserwowanie, wejścia. Kocha was wszystkich baaardzo mocno. Już niedługo będziecie mogli przeczytać moje najnowsze opowiadanie "Stone on fire" [KLIK], które będzie opowiadało o rockowej grupie One Direction - rozumiecie, mocniejsze brzmienia, nowe przygody, nowe spojrzenie na świat. A już teraz możecie znaleźć mnie na blogu "You slow it down" [KLIK]. Piszę tam perspektywę tancerki Tuesday Collins. Zapraszam do odwiedzania tych blogów.

Dziękuję, że byliście i jesteście razem ze mną. Dziękuję za miłe słowa i motywację, którą mi daliście. Było mi niezwykle miło pisać i i dzielić się z wami tym opowiadaniem. Love! xx

Majka,
@MajaMichalska