Tego dnia ubrałem się dość odświętnie, biorąc pod uwagę mój styl. Nałożyłem na siebie białą koszulkę, czarną muszkę, czerwone spodnie z brązowymi szelkami oraz białe tenisówki. Postanowiłem, że zrobię na pani Brown dosyć dobre wrażenie - miałem nadzieję, że przez mój ubiór odbierze mnie jako nieco poważniejszego człowieka i uzna, że może mi opowiedzieć o swojej córce. Swoją drogą przez telefon wydawała się całkiem miła i sympatyczna, aczkolwiek nie chciała się zbyt otworzyć, miałem wrażenie, że jakimś cudem wyminęła szerokim łukiem temat Charlie. I to chyba dobrze, bo cel i tak został osiągnięty. Teraz tylko spotkanie i rozmowa - na dodatek w jej domu - czyli według zasady "najtrudniejsze na koniec". Poprawiłem włosy i wyszedłem z domu. Przechodziłem przez wiele alei, ulic, parków, aż w końcu doszedłem na miejsce - High Holborn uśmiechało się do mnie i zachęcało do zwiedzania. "Nie przyszedłem tu na spacer" - pomyślałem. "Czas w końcu zacząć szukać tego cholernego domu". Po drodze napotkałem chłopaka, który klęczał na ulicy, grał na gitarze i śpiewał dość smutną piosenkę. Poznałem ją - to "Wait For You" Eliotta Yamina.
I never felt nothing in the world like this before you
Now I'm missing you and I'm wishing you would come back through my door
Now I'm missing you and I'm wishing you would come back through my door
Why did you have to go?
You could have let me know; so now I'm all alone.
Girl you could have stayed but you wouldn't give me a chance
With you not around it's a little bit more than I can stand
And all my tears they keep running down my face
Why did you turn away?
You could have let me know; so now I'm all alone.
Girl you could have stayed but you wouldn't give me a chance
With you not around it's a little bit more than I can stand
And all my tears they keep running down my face
Why did you turn away?
Był mniej więcejwieku Harry'ego. Miał na sobie brudną koszulkę, lekko potarganą, brązowe spodnie oraz stare, znoszone trampki. Na głowie miał kilka loczków - nie była to taka lokowana burza jak u Hazzy, nie, u tego chłopaka praktycznie wszystkie były proste - z wyjątkiem końcówek. Po jego policzku zaczęła spływać duża łza, widziałem po jego twarzy, że jest bardzo nieszczęśliwy. Kipiały z niego emocje, patrząc na niego dałoby się popłakać - jak na filmie o tragicznej miłości. Wkoło niego gromadzili się ludzie, rzucali mu pieniądze, ale jemu chyba na tym nie zależało. Nie zwracając uwagi na brzęk monet oraz komentarze słuchaczy, śpiewał dalej:
So why does your pride make you run and hide
Are you that afraid of me?
But I know it's a lie what you keep inside
This is not how you want it to be
So baby I will wait for you
Cause I don't know what else I can do
Don't tell me I ran out of time
If it takes the rest of my life
Baby I will wait for you
If you think I find it just ain't true
I really need you in my life
No matter what I have to do
I'll wait for you.
Are you that afraid of me?
But I know it's a lie what you keep inside
This is not how you want it to be
So baby I will wait for you
Cause I don't know what else I can do
Don't tell me I ran out of time
If it takes the rest of my life
Baby I will wait for you
If you think I find it just ain't true
I really need you in my life
No matter what I have to do
I'll wait for you.
Po jakimś czasie zakończył piosenkę i otrzymał od wszystkich duże brawa. Podszedłem do niego bliżej, powiedziałem mu, że ma ogromny talent i że powinien zgłosić się do jakiegoś programu rozrywkowego, na co odpowiedział mi cicho: "Na co mi program, skoro mam przed sobą ulicę, którą kocham, z którą chcę dzielić się moimi przemyśleniami? Chcę dla niej grać. Przy okazji opowiadając innym moją własną historię. Na co mi program, skoro dla kilku osób w moim życiu jestem jak znany, lubiany wokalista? Cieszę się z tego co mam, a o tym czego zdobyć nie mogę, opowiadam wam - słuchaczom". Pochylił głowę i zaczął grać kolejny numer. Wzruszyłem tylko ramionami i ruszyłem dalej. Jeszcze przez chwilę myślałem nad tym, co powiedział mi ten chłopak z ulicy. Rozglądałem się po budynkach i w końcu znalazłem ten z numerem 163. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem na wprost niego. Przycisnąłem guzik domofonu i przedstawiłem się. Drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka i przeszedłem przez długi korytarz. Na jego końcu, w drzwiach stała niska kobieta w fartuchu. Uśmiechała się do mnie lekko, a małe kosmyki włosów opadały jej na oczy. Była zaskakująco podobna do Charlie. Podszedłem bliżej, ująłem jej dłoń i pocałowałem. Chciałem być dżentelmenem.
- Witam panią. Jak mija pani dzień? - zapytałem radośnie.
- Ależ dobrze, proszę, wejdź do środka. Nie będziemy przecież rozmawiali na korytarzu - ruchem ręki zaprosiła mnie do mieszkania. Wszystko było urządzone w naprawdę dobrym stylu - elegancko, a zarazem można było odczuć domową atmosferę i jej ciepło napływające od czubków palców u stóp, aż po czubek głowy. Wciągnąłem zapach powietrza do nosa - tak, czułem szarlotkę. Lubiłem zapach tego ciasta, przypominał nieco woń włosów mojego współlokatora.
- Witam panią. Jak mija pani dzień? - zapytałem radośnie.
- Ależ dobrze, proszę, wejdź do środka. Nie będziemy przecież rozmawiali na korytarzu - ruchem ręki zaprosiła mnie do mieszkania. Wszystko było urządzone w naprawdę dobrym stylu - elegancko, a zarazem można było odczuć domową atmosferę i jej ciepło napływające od czubków palców u stóp, aż po czubek głowy. Wciągnąłem zapach powietrza do nosa - tak, czułem szarlotkę. Lubiłem zapach tego ciasta, przypominał nieco woń włosów mojego współlokatora.
- Proszę usiąść. Napijesz się czegoś, Louisie? Kawka, herbatka? Upiekłam też ciasto…
- Poproszę herbatę – przerwałem z uśmiechem
na ustach. Po chwili otrzymałem ciepły napój i upiłem łyka.
- Więc może przejdźmy do tematu. Chcesz porozmawiać
o mojej córce, tak?
- Owszem. Mam do pani kilka pytań, które mnie
męczą już od dawna. Charlie pracowała w tej kawiarni, hmmm, Star Coffee? Byłem tam z moim współlokatorem. Później Lie
zniknęła…
- Co ty opowiadasz, chłopcze? Charlie i
zniknięcie? Nonsens.
- To gdzie jest teraz w takim bądź razie? –
zapytałem.
- Jak to gdzie? Wyjechała poznawać świat.
Uzbierała trochę pieniędzy, resztę odziedziczyła po dziadku. Teraz przebywa w
Paryżu – na te słowa dosłownie oniemiałem. Otworzyłem szeroko usta ze zdumienia
i nie mogłem z siebie wykrztusić ani słowa. – No mój drogi, widzę, że nie wiesz
za bardzo co u niej. Ale przecież mogłeś się z nią jakoś skontaktować.
- Ależ proszę pani, nie mam numeru telefonu
do pani córki.
- A skąd masz mój, Louisie?
- Dostałem od Rose. Rose Baker.
- Och, Rose? Tak dawno jej nie widziałam. Jak
dziewczynki były małe, Rose często odwiedzała Lie, były najlepszymi
przyjaciółkami. To zaskakujące, że straciły kontakt.
- Kiedyś mówili coś w telewizji o śmierci
jakiejś dziewczyny. Niektórzy podobno twierdzili, że to pani córka. Wie coś
pani o tym?
- Słucham? To absolutnie nie możliwe. Eh, co
za bzdury paplają w tej telewizji… Poczekaj chłopcze, przyniosę szarlotkę.
- Bardzo dziękuję. Mam jeszcze małe pytanko.
Wie pani kim jest Harry Styles?
- Harry Styles… Harry Styles… To nie jest
jakiś aktor? – zapytała kobieta. – Ach, no tak, już sobie przypominam. To
przecież kolega Charlie z wieczorków muzycznych.
- A więc z tymi wieczorkami muzycznymi to
prawda…
- Oczywiście. Harry to taki sympatyczny
chłopak. A na dodatek te jego loczki. Śliczny, mądry i utalentowany. Też chciałabym
mieć takiego syna. Chwila. Czemu o niego pytasz?
- To on jest moim współlokatorem, o którym wspominałem
– uśmiechnąłem się.
- Ojej, naprawdę? No popatrz, popatrz jaki
ten świat malutki.
Posiedziałem jeszcze chwilę, zjadłem dwa
kawałki jabłecznika i wypiłem do końca herbatę. W międzyczasie gawędziłem
jeszcze z panią Rebeccą o muzyce, sztuce, nauce. Na odchodne zapytałem jeszcze
czy mogłaby mi podarować numer telefonu do jej córki. Pani Brown odpowiedziała
mi, abym poprosił o numer u kierownika kawiarni, w której pracowała Charlie –
on ma jej aktualny numer telefonu. Pocałowałem kobietę w rękę, pożegnałem się i
wyszedłem z domu. Osiągnąłem jeden z małych celów, które sobie wyznaczyłem.
Wszystko szło w jak najlepszym kierunku.
~ ~ ~
Tak więc mieliście okazję przeczytać rozdział 11. Mi osobiście się podoba. Ale uprzedzam: nie myślcie, że wszystko dalej będzie tak pięknie, ładnie, bo nie będzie. W następnym rozdziale, Louis będzie starał się wyciągnąć od Harry'ego informacje o wieczorkach muzycznych. Pojawi się też KTOŚ. Tego nie mogę zdradzić. W każdym razie sądzę, że nie powinniście czuć niedosytu po tym rozdziale, według mnie był dość ciekawy, no i przede wszystkim nie musieliście na niego długo czekać. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Wielkie dzięki za przeczytanie. Jeśli to czytacie to zostawcie komentarz, bardzo mi na tym zależy. Zachęcam do czytania kolejnych rozdziałów, bo będzie interesująco, a więc naprawdę warto. Kiss! xx
Majka,
@MajaMichalska
No ciekawie... Charlie w Paryżu... hm, czekam na dalszy rozwój wydarzeń XD
OdpowiedzUsuńaaaawwww boski rozdział, jak ja koffam tego bloga oby tak dalej Maju :8
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział zniecierpliiiwością :D
pzdr.
aga
Xoxox
świetny jak zawsze.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego :) xx
Sliczny jak zawsze..Chociaz nie wiem czy sliczny to najlepsze okreslenie na rozdzial ;) Nie moge sie doczekac nowego rozdzialu i kim bedzie ten ktos ?..oto jest pytanie...
OdpowiedzUsuńNie no, tym rozdziałem oficjalnie zwaliłaś mnie z nóg! *_* Kochałam Twoje opowiadanie, ale teraz kocham je jeszcze bardziej. Bardzo, bardzo niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńuu Loueh w końcu dowiedzial się prawdy o Charlie. no prawie, nie do końca, ale to zawsze coś.
OdpowiedzUsuńLubię czytać to, co piszesz, bo wtedy przenoszę się do tego.. innego świata. I przede wszystkim wiem, co (w miarę możliwości xD) czuje glówny bohater. :} xx
Świetny rozdział. Charlie jednak żyje. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej, czekam na kolejny rozdział :).
OdpowiedzUsuńCudowny ;**
OdpowiedzUsuńCharlie żyje ! Jaki szok !!!
Ciekawe jak Lou , wyciągnie to od Hazzy.
Chyba się domyślam ; D
Kto to jest ten KTOŚ ? :)
Czekam na nn <3
Pozdrawiam .xx
Cudeńko *_* Chcemy wiecej!
OdpowiedzUsuńNIE CHCEMY LOU W PARYŻU!
OdpowiedzUsuńInteresujący rozdział, ale pozostawił mnie trochę skonfundowaną. Zabieram się za dalsze czytanie, mam nadzieję, że wyjaśni się wiele spraw.
OdpowiedzUsuń