- Witam w Star Coffee. Co podać?
- Zastałem może szefa? - zapytałem szybko, stukając palcami o bar.
- Owszem. Aczkolwiek pan Triangle jest teraz bardzo zajęty.
- Proszę pani, to naprawdę ważne dla mnie. Muszę się spotkać z kierownikiem tej kawiarni, prędko - Molly westchnęła tylko cicho, odłożyła szklanki i machnęła ręką.
- Proszę za mną.
Zaprowadziła mnie przez zaplecze pod drzwi pokoju, na których wywieszona była tabliczka z napisem "George Triangle - właściciel". Dziewczyna zapukała trzy razy i po usłyszeniu słów "Proszę wejść" chwyciła za klamkę i otworzyła duże drzwi z okienkiem, które prowadziły do dość małego pokoiku w żółtych barwach. Zajrzałem zaciekawiony do środka. Ujrzałem szafę dość sporych rozmiarów, kanapę, biurko tuż przy oknie, a za nim siedział sam szef budynku. Skłoniłem się delikatnie i uśmiechnąłem się lekko:
- Dzień dobry, panie Triangle. Nazywam się Louis Tomlinson i chciałem z panem porozmawiać na temat wieczorków muzycznych, które były organizowane właśnie w tym miejscu
- Panno Lee - skrzywił się- mówiłem, że jestem zajęty... Ugh. Witam, panie Tomlinson. Proszę usiąść - wskazał mi miejsce na kanapie - Molly, a tobie już dziękuję.
Dziewczyna posłusznie wyszła z pomieszczenia i zostawiła mnie samego z dyrektorem. Usiadłem na kanapie tak jak mi kazał i założyłem nogę na nogę. George Triangle był siwym staruszkiem w kraciastej koszuli. Wyglądał jak sympatyczny, pełen ciepła dziadek. Uśmiechnął się do mnie i westchnął, poczym usiadł tuż obok mnie i nałożył na talerzyk kilka ciastek z czekoladowymi wiórkami i podsunął mi go. Podziękowałem i odkaszlnąłem, a pan Triangle oparł się wygodnie i odchylił lekko głowę do tyłu, a ja rozpocząłem temat.
- Słyszałem, że były organizowane tu wieczorki muzyczne. Mieszkam w Londynie tyle lat, a nigdy wcześniej po nich nie usłyszałem... No ale jestem tu, aby porozmawiać z panem o nieco innej sytuacji. A właściwie nie sytuacji, a dwóch osobach.Czy kojarzy może pan kędzierzawego chłopaka o nazwisku Styles? Ach, no i oczywiście byłą kelnerkę Charlie Brown?
- Owszem. Styles... O tak, wspaniały chłopak z cudownym głosem. Ma dzieciak talent...
- A Lie?
- Panna Brown pracowała tu dość długo, ale niestety musiała zrezygnować z pracy w tym miejscu. Wyjechała do Paryża, to podobno było jej marzenie.
- A wracając do Harry'ego... Jak rozpoczęła się jego przygoda z wieczorkami muzycznymi?
- Gdy był dzieciakiem codziennie przychodził do Star Coffee. Często śpiewał, a innym klientom się to podobało. Wymyśliłem więc wieczorki muzyczne, aby dać młodym, zdolnym ludziom szansę na rozwój talentu, ale także zarobić trochę pieniędzy. Śpiewał u nas co tydzień przez jakieś - mężczyzna zamyślił się - dwa lata. Przychodziła tu Charlie, która od razu zakochała się w głosie Harry'ego, no i przy okazji dostała tu pracę.
"Zakochała się w głosie Harry'ego, zakochała się w głosie Harry'ego..." - powtarzałem sobie to ciągle w myślach. Skoro mogła zakochać się w jego głosie, to i mogła zakochać się w nim. To jasne! Czemuż ja o tym wcześniej nie pomyślałem! Ale przecież Lie nie zachowywała się tego pamiętnego popołudnia tak, jakby znała Loczka. Wydała mu się zupełnie obca.
- No cóż, nie będę zabierał panu więcej czasu. Na koniec mam jeszcze ostatnie pytanie, a raczej ogromną prośbę.
- Zamieniam się w słuch, młody człowieku.
- Czy mógłby mi pan podać aktualny numer telefonu do Charlie?
- Ja? Nie sądzisz, Louisie, że gdyby chciała sama by ci podała?
- Ależ pani Triangle, pytałem również jej mamy, ale ona nie ma do niej numeru.
- A to dziwne... Powiedz mi tylko po co ci on potrzebny?
- Muszę się pilnie skontaktować z Brown. To naprawdę ważne.
- Sam nie wiem...
- Bardzo pana proszę, ogromnie mi na tym zależy - zrobiłem słodkie oczy, które zawsze działały na moich rodziców, więc dlaczego i nie miałyby zadziałać na jakiegoś staruszka?Pan George skrzywił się lekko, wyciągnął z kieszeni plik karteczek, oderwał jedną, zza ucha wyciągnął długopis i napisał numer telefonu.
- Trzymaj - poklepał mnie po ramieniu.
- Dziękuję panu ogromnie, jak mogę się panu odwdzięczyć? - uśmiechnąłem się szeroko.
- Nic nie musisz robić, mój drogi. Och, możesz pozdrowić ode mnie Harry'ego. Nie zapomnij mu też powiedzieć, że jeśli chce może zawsze przyjść do mnie i rozpocząć swą muzyczną karierę w mojej kawiarni.
Uścisnąłem dłoń starszego pana i wyszedłem z budynku, żegnając klientów i Molly. Teraz, gdy miałem już numer telefonu do Lie, mogłem w każdej sytuacji się z nią skontaktować. Szedłem wolnym krokiem w stronę domu. Byłe ogromnie zadowolony z przebiegu wydarzeń - szło mi jak po maśle!
~ ~ ~
Wybaczcie, że ten rozdział jest tak krótki. Niestety pisałam go na siłę, nie miałam weny. Pisałam tylko po to, aby napisać. I wiecie co? Wymyśliłam coś nowego. Oryginalne zakończenie, które na pewno nie wszystkim się spodoba, ale cóż. Mam jeszcze małe pytanko: ile rozdziałów tego opowiadania chcielibyście jeszcze przeczytać? Jesteśmy przy dwunastym, więc kiedy mam kończyć? W rozdziale dwudziestym? Czy może trzydziestym? Podpowiedzcie mi, będę wdzięczna. Ach, i jeszcze jedno. Pod jedenastką pisałam, że w tym rozdziale pojawi się KTOŚ i Lou będzie starał się wyciągnąć informacje o wieczorkach muzycznych od Hazzy. Przepraszam was, trochę zmieniłam plany. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe.
Dzięki za przeczytanie. Komentujcie, jeśli możecie, bardzo mi na tym zależy i motywuje mnie to do działania bardzo, bardzo mocno. Zapraszam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podobało. Buziaczki! xx
Majka,
@MajaMichalska
Uważam, że Louis jest świetnym detektywem, hahahaha. :D Ciekawe, co takiego się stanie, kiedy do niej zatelefonuje. ;> Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńmmmmrrrrraaaauuu Lou jako detektyw, podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńMajula ty mi tu nawet nie myśl o zakończeniu opowiadania, ciągnij jak najdalej :D
czekam z niecierpliwością na NN :*
pzdr.
Rozdzial boski <3 Przepraszam ze tak krotko ale o 1 w nocy moj mozg nie kontaktuje ;/
OdpowiedzUsuńFajny ten Lou detektyw. Super rozdział. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńHuhuhu, jak zwykle świetnie, co tu dużo pisać - genialnie :)
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, bardzo mi się podoba jak wszystko opisujesz tak dokładnie, ale jednocześnie z umiarem.
OdpowiedzUsuń