***
Otworzyłem powoli oczy i zobaczyłem
przed sobą znajomą twarz z tymi oszałamiająco pięknymi ślepiami.
Wyciągnąłem rękę w ich stronę. Przez przypadek moje palce zaplątały się w
te delikatną burzę włosów, które pachnęły jabłkami. Rozejrzałem się i
uświadomiłem sobie, że jestem w domu. Skierowałem twarz w kierunku
człowieka, który siedział obok mnie. Zobaczyłem, że szeroko się do mnie
uśmiecha. Tych cudnych, śnieżnobiałych ząbków nie sposób było zapomnieć.
Te oczy, uśmiech, włosy... To przecież był...
- Harry - jęknąłem cicho.
-
Tak, to ja. Wyspałeś się koleżko? Zgodnie z moimi zaleceniami? - jego
buzia zyskała podejrzliwego wyrazu. Nie wydałem z siebie najmniejszego
odgłosu, rozglądałem się po pokoju. - Coś mi się nie wydaje...
- Och, mniejsza o to.
-
Właściwie, Lou, to powinienem cię przeprosić. Zdajesz sobie sprawę, że
to mnie widziałeś kilka godzin temu? To mnie się przestraszyłeś. Byłeś
tak zajęty oglądaniem filmu, że nie spostrzegłeś, gdy wszedłem do domu,
przebrałem się w piżamę. No wiesz, tą białą. Chciałem po prostu dać ci
do zrozumienia, że już wróciłem, dlatego położyłem dłoń na twoim
ramieniu. Przykro mi, że tak wyszło... - zarumienił się. - Ale przyznam,
że wyglądałeś śmiesznie biegając jak szalony po pokoju - zachichotał
głośno.
- Tak, tak. Śmiej się dalej,
Harry, śmiej się... Zobaczymy tylko jak ja ci kiedyś wywinę taki kawał.
Zobaczymy, czy będzie ci do śmiechu - puściłem do niego oczko, wysuwając
na wierzch język. - Która jest właściwie godzina? - zapytałem podnosząc
się z sofy.
- W pół do czwartej. Trwa
godzina duchów - powiedział Hazza, bucząc jednocześnie, co miało brzmieć
na tyle strasznie, aby mnie przestraszyć. W odpowiedzi zaśmiałem i się i
uderzyłem go lekko w rękę.
- Lou... Przestań - powiedział cicho Hazza, zaciskając powieki jeszcze bardziej.
- Dlaczego? Przecież wiem, że ci się to podoba - rzuciłem. - A z resztą... Śpij, odpoczywaj, zostanę tu przy tobie. Jeśli pozwolisz.
- To nie powinno się stać... Ale jeśli chcesz, to możesz zostać tu jeszcze chwilkę.
Nastąpiła cisza. Po około 10 minutach usłyszałem ciche chrapnięcie. tak, to Harry wydał ten dźwięk. Zabrzmiało to jak pomruk małego kociaka. Było to tak słodkie, że nie sposób było się nie uśmiechnąć chociaż na sekundę. Właściwie to przecież Harold był takim kociakiem - miał bystre spojrzenie, delikatny głosik i cudownie miękkie, kręcone włosy, za którymi oszalała już nie jedna kicia. Pstryknąłem go lekko w nos i wstałem z łóżka. Przeciągnąłem się, poprawiłem fryzurę i jeszcze raz spojrzałem na kędzierzawego chłopca. Odwróciłem się, otworzyłem cicho drzwi i poprzez długi korytarz dostałem się do kuchni, gdzie spostrzegłem mój telefon z napisem "Masz nową wiadomość" na wyświetlaczu. Podniosłem go i przeczytałem SMS'a - był od Rose. "I co, dzwoniłeś już do matki Lie?" - napisała. Podniosłem wzrok i uświadomiłem sobie, że już najwyższa pora, aby wykonać połączenie. Przeszukałem dokładnie swoje kieszenie od spodni. Tak. W prawej znalazłem małą kartkę z numerem telefonu. Na klawiaturze telefonu wystukałem 9 cyfrową kombinację cyfr i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Odetchnąłem głęboko i przyłożyłem ucho do komórki. Po chwili usłyszałem ciepły, kobiecy głos.
- Czy dodzwoniłem się do pani Rebbecy Brown? - zapytałem.
- Tak, z kim mam przyjemność?
- Louis Tomlinson - przymróżyłem oczy, tak jak zawsze, gdy kłamałem - kolega pani córki, Charlie.
- Och, witaj, chłopcze. Więc o co chodzi?
- Chciałbym z panią porozmawiać. Ale to chyba nie jest rozmowa na telefon... Przynajmniej tak mi się wydaje.
- No cóż, skoro to takie ważne, to może odwiedzisz mój skromny dom? Byłabym zachwycona, nie lubię ruszać się gdzieś dalej. Przy okazji może jakaś kawka, ciastko. Mam wolny czas, hmmm, pojutrze. Mam nadzieję, że pasuje ci godzina dwunasta. To co, mam ci podać adres, chłopcze?
- Jeśli łaska...
- 163 High Holborn. Mam nadzieję, że zapisałeś - kobieta odetchnęła ciężko - nie mam siły powtarzać drugi raz. Więc jesteśmy umówieni, zgadza się?
- Owszem. Dziękuję bardzo. Do zobaczenia.
~ ~ ~
Nareszcie, doczekaliście się, o tak. Wiem, wiem. Zaniedbałam opowiadanie, no ale cóż, primo - ostatnio miałam dużo spraw na głowie, secundo - nie miałam weny. Z trudem napisałam ten rozdział. Ale mam nadzieję, że się podobał. No i moment z Larrym. Zrobiłam z Louisa lekkiego chama, ale co tam, dla dobra sprawy musi poświęcić swoją znajomość z Hazzą. Nie pytajcie mnie kiedy następny rozdział, bo naprawdę nie wiem. Spróbuję zacząć pisać go od razu, ale dodam go po tym, jak pod tym rozdziałem znajdzie się 10 komentarzy (nie, nie dlatego, bo jest 10 rozdział). Aha, no i od razu usprawiedliwiam się za ten adres domu mamy Charlie. Nie znam się na angielskich adresach, przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Dzięki za przeczytanie. Zachęcam do "zamawiania" przypominajek o nowych notkach. Całusy! xx
Majka,
@MajaMichalska
@MajaMichalska
no i to mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńchyba ze trzy razy usunęłaś ten rozdział ;o
a no nie rób z Lou takiego chama :(
nie wolno, oni mają się kochać :*
Ło jaciesz pierdziele, ten moment z Larrym całkowicie mnie rozbroił :O *o* hahahhaha, rozdział świetny, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńrozdzial cudny :3 Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;**
OdpowiedzUsuńLARRY :)) Myślałam , że do czegoś dojdzie ; D
Czekam na nn <3
Pozdrawiam .xx
Świetny rozdział, bardzo mi sie podobał czekam na więcej wątków Larrego :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam że dopiero teraz przeczytałam ale po prostu nie chciał mi sie włączyć Twój blog :)
OdpowiedzUsuńśiwetny, boski, fenomenalny rozdział, jak zwykle z resztą, Ty dobrze wiesz że ja uwielbiam ten blog :D
jeszcze ten moment Larry'ego, aaawww sama słodycz xD
czekam na kolejny z niecierpliwoscią =]
pzdr.
aga
xoxo
Umm...ja chcę
OdpowiedzUsuńnastępny!
Świetny rozdział, a porównanie Hazzy do kotka - awwww :)
OdpowiedzUsuńW ogóle Twoja historia jest bardzo ciekawa, niespotykana, czekam na więcej! xx
Rozdzial jest cudowny, jak zawsze z resztą. Nareszcie Louis dowie sie co nieco o Charlie, jeśli jej matka mu oczywiście powie..
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny. <3 ;} XX
Świetny <3
OdpowiedzUsuńHej, od tak dawna nie byłam na Twoim blogu... Teraz zabrałam się za czytanie nowych rozdziałów i bardzo mi się podobają :). Naprawdę świetnie piszesz, wszystko jest zrozumiałe i łatwo się to czyta. Zobaczyłam malutki błąd, powinno być, że włosy Hazzy pachniały jabłkami, a nie pachnęły. :). Poza tą jedną pomyłką wszystko jest OK. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń